Obserwatorzy

O wszystkim , co w życiu może być ważne.

Oldis Mikst TV

Zmień swoje życie

Grunt to pewność siebie

Wzloty i upadki szamanizmu hawajskiego


Ludzie, którzy uzyskali moc i zdolności szamańskie często pytają, jak to się stało, że Polinezja została opanowana przez ludzi z innych kontynentów. Dlaczego szamani nie zdołali zapobiec temu?
Ponieważ zagadnienie to ma bezpośredni związek z rozwojem szamanizmu polinezyjskiego, odpowiadam na to pytanie od razu.
Każdy region Polinezji miał swoje własne doświadczenia na tym polu, zależne od warunków lokalnych, ale doświadczenia Hawajów są dość typowe, toteż mogą posłużyć jako przykład.
Około roku 1200 w czasach panowania rycerstwa w Europie i za rządów Dżyngis Chana w Azji, człowiek o nazwisku Paao, który był kahtiną z linii tradycji Ku, obdarzonym silną motywacją i determinacją, poprowadził na Hawaje ekspedycję, w której uczestniczył pewien wódz z Samoa oraz samoańscy i tahitańscy żołnierze. W tamtych czasach Hawaje były dość spokojnym miejscem. W różnych częściach poszczególnych wysp rządzili miejscowi wodzowie, którzy byli raczej szefami wiosek. W portach było tłoczno; łodzie oceaniczne odbywały regularne rejsy handlowe i migracyjne pomiędzy Wyspami Hawajskimi, Samoa i Tahiti. Grupa, reprezentująca linię tradycji Ku,istniała już na Hawajach jako obrzędowy związek duchowieństwa, opiekującego się większością świątyń i organizującego uroczystości poświęcone rolnictwu, połowom i uzdrawianiu. Do momentu przybycia Paao kapłani z linii Ku żyli we względnej harmonii z szamanami reprezentującymi linię tradycji Kane i z mistrzami różnych zawodów (zielarzami, astrologami, mistrzami budowy łodzi itp.), wywodzącymi się z tradycji Lono. Życie toczyło się bardziej niż spokojnie, było wręcz pełne błogości. Gdyby nawet ktoś mógł przewidzieć, co się święci, i tak nikt by w to nie uwierzył. Hawaje były rajem, więc cóż mogło im grozić?
Paao posiadał szczególny talent, który w połączeniu z jego ambicją miał wprowadzić gruntowne zmiany w społeczeństwie hawajskim.
Człowiek ten był genialnym organizatorem. Kiedy tylko wylądował na wyspach (mówi się, że pierwsza była Wyspa Wielka), stworzył bazę operacyjną, obsadzoną przywiezionymi ze sobą żołnierzami i dowodzoną przez zaufanego komendanta. Następnie - wykorzystując swoją silną osobowość i zdolności organizacyjne - ogłosił, że zamienia miejscową grupę kahunów, reprezentującą tradycję Ku w silnie zhierarchizowaną i ekskluzywną organizację akolitów i kapłanów. W pewnym momencie po raz pierwszy na Hawajach do ceremonii wprowadził ofiarę ludzką tłumacząc, że skoro życie ludzkie jest tak cenne, to tego rodzaju ofiara będzie najskuteczniejsza. Gdy grupa Ku przekształciła się w silną organizację, Paao zaczął - z pomocą swoich żołnierzy - rozszerzać wpływy polityczne. Podbijając kolejne obszary zmieniał - z pomocą miejscowych kapłanów - system rządzenia przez miejscowych wodzów na nowy system arystokratyczny. O ile wcześniej cała ziemia była zarządzana wspólnie, teraz władał nią wyłącznie nowego rodzaju zarządca, który mógł dzielić ją i odbierać według własnej woli. Arystokracja posiadała własną hierarchię, podobną do systemu feudalnego w Europie, a Paao zadbał o to, by jego władza nad ludźmi była nierozerwalnie powiązana z władzą kapłanów, a także, by oni sami byli wzajemnie od siebie zależni i by wzajemnie się kontrolowali, również tak, jak to było w Europie. Jednakże, chociaż zdołał on przekształcić prymitywny system klasowy na Hawajach w system ściśle kastowy, nigdy nie udało mu się ustanowić pańszczyzny. Zwyczajni ludzie byli dzierżawcami, a nie chłopami pańszczyźnianymi. Zarządcy nie byli ich właścicielami, toteż jeżeli człowiek nie był zadowolony z jednego zarządcy, mógł przenieść się gdzie indziej pod władzę kogo innego.
Potencjalną, a nawet realną opozycję dla nowego porządku stanowili tylko szamani i mistrzowie różnych zawodów, toteż Paao i jego następcy robili wszystko, by zniszczyć jednych i drugich. To, czym należało się zająć w tym celu, był handel z innymi wyspami Południowego Pacyfiku. Paao zabronił łodziom oceanicznym opuszczać Hawaje (taka była, rzekomo, wola bogów), a te, które przypływały, były konfiskowane, toteż w krótkim czasie zamarła wszelka wymiana handlowa między wyspami. Bez handlu nie było potrzeby budowania łodzi, czego skutkiem było zamknięcie wszystkich zajmujących się tym rzemiosłem warsztatów.
Niepotrzebni okazali się mistrzowie tego zawodu, nie było pracy dla nawigatorów, toteż te dwie specjalności zanikły; zanikła również większość związanej z nimi wiedzy. Na siedemset lat przed opadnięciem „żelaznej kurtyny" w Europie, Paao spuścił jeszcze skuteczniejszą „kurtynę oceaniczną" na Hawaje.
Członkowie grupy reprezentującej tradycję lono cierpieli pod rządami Paao okrutnie i właściwie przez następne pięćset lat do momentu przybycia Cooka przetrwały jedynie takie zawody jak farmer, rybak i zielarz., a to dlatego, że były one bezsprzecznie pożyteczne i nie stanowiły zagrożenia dla nowego porządku.
Największym lękiem napawali Paao szamani z grupy reprezentującej linię tradycji Kane, ponieważ głosili oni wolność i moc człowieka, ale oni również w sposób czynny nie byli w stanie oprzeć się mu.
Szamani robili to, co mogli - chronili się w lasach i na terenach górzystych, gdzie niewiele ludzi miało odwagę lub chciało się zapuszczać. Natomiast na innych ludzi mogli wpływać tylko na tyle, na ile ci ludzie chcieli takiego wpływu. Paao zapewniał wszystkim całkowite bezpieczeństwo w zamian za rezygnację z osobistej wolności i odpowiedzialności; wykorzystywał lęk jako motywację do podporządkowania się jego systemowi organizacji życia.
Bezpieczeństwa strzegli nie tylko żołnierze nowych wodzów, ale i przedstawiciele klasy najemnych oprawców, zatrudnianych przez władców i kapłanów do eliminowania - pod osłoną nocy - ich wrogów i pozyskiwania ludzi na ofiary dla bogów. W nowym porządku szerzyła się ciemnota, a szamani nie stanowili dostatecznie licznej i dobrze zorganizowanej grupy, by bezpośrednio przeciwstawiać się polityce Paao. Przenieśli się więc na odludzie, zdradzając swoje miejsce pobytu tylko nielicznym, uzdrawiając tylko tych, którzy potrafili do nich dotrzeć i żyjąc w swojej społeczności na bardzo niskim poziomie.
Do czasu odkrycia Hawajów przez Cooka pod koniec dziewiętnastego wieku, kapłani z grupy Ku mieli silną władzę nad całym ich obszarem, mimo, że wszystkie wyspy były we wzajemnej wojnie między sobą. Grupa reprezentująca tradycję Lono utraciła większość swojej wiedzy i praktycznie stała się mało znaczącym odłamem duchowieństwa, a szamani z linii Kane pozostawali w ukryciu w głębi kraju; kontaktowano się z nimi w chwilach zagrożenia, lecz na co-dzień unikano ich. Jedynie na wyspie Kauai przedstawiciele tej linii zachowali znaczne wpływy. Kiedy z pomocą zachodnich doradców i środków technicznych błyskotliwy król Kamehameha podbił Hawaje - wyspę Maui, Oahu i Molokai - szamani z wyspy Kauai, mocą swoich magicznych działań, dwa razy powstrzymali najazd wojsk królewskich na ich ziemie. W książce Ka Po 'e Kahiku (Ludzie dawnych czasów) Kamakau pisze, że w 1796 roku dziesięć tysięcy żołnierzy pod wodzą Kamehamehy podjęło próbę przepłynięcia kanału, oddzielającego wyspy Oahu i Kauai, lecz zerwał się tak silny wiatr, że kontynuacja wyprawy groziła zniszczeniem całej floty, toteż król musiał się wycofać. W roku 1804 Kamehameha ponowił próbę inwazji na Kauai z siedmiotysięcznym wojskiem, wyposażonym, w muszkiety, armaty, działa obrotowe, moździerze, a także skunery i czółna. Tym razem plany pokrzyżowała mu podobna do tyfusu choroba, która całkowicie zniszczyła jego armię. W książce Kauai: The Separate Kingdom opisującej ten okres Edward Joesting pisze tak: „Wśród innych wysp Kauai wyróżniała się religijnością jej mieszkańców i często nazywana była 'Kauai pule o'o'- Kauai, wyspa gorliwej modlitwy".
Ani wejście Kauai (drogą negocjacji) do unii z Kamehameha, ani obalenie i faktyczne zniszczenie kapłaństwa wkrótce po śmierci wielkiego króla, ani przybycie misjonarzy, ani też przyłączenie Hawajów do Stanów Zjednoczonych nie miało większego wpływu na szamanów hawajskich i na ich życie. W pewnym momencie część z nich wyszła z ukrycia, by przyłączyć się do podjętych przez króla Kalakaua prób wskrzeszenia starożytnej sztuki uzdrawiania. Lecz, kiedy polityczne wpływy działaczy, znanych jako „Grupa misjonarska", wzmocniły się na tyle, że mogli oni wywierać na władcę naciski, by rozwiązał swoją Komisję Zdrowia, w której wiodącą rolę odgrywali kahuni, ci ostatni dyskretnie wystąpili z Komisji i ponownie usunęli się w cień.
W latach ucisku kultury hawajskiej przez misjonarzy, przez nowy amerykański system gospodarczy i amerykańską elitę polityczną wyspiarscy szamani robili to samo, co zmuszeni byli robić przez wieki prześladowań, zapoczątkowanych przez Paao. Będąc mistrzami we wtapianiu się w otoczenie, przenieśli się na wyżyny, gdzie przebywali z dala od ludzkiego wzroku, albo pozostawali w społeczeństwie, wmieszani w tłum jako zwykli rdzenni mieszkańcy.
W obu przypadkach nikt, prócz rodziny, przyjaciół i osób bardzo potrzebujących, nie korzystał z ich umiejętności, ale obowiązujące na Hawajach prawo, według którego bycie lub nazywanie siebie kahuną było przestępstwem, nie miało większego wpływu na ich działalność.
Ziarno zmian wśród hawajskich kahunów zostało zasiane przez rewolucję społeczną w latach sześćdziesiątych, a wykiełkowało i podrosło w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Tak, jak inne narody na kuli ziemskiej, Hawajczycy zaczęli doświadczać dumy z tego, że są mieszkańcami tych wspaniałych wysp, a najodważniejsi z nich zaczęli wskrzeszać i doskonalić najcenniejsze aspekty swojej starożytnej kultury. Większej popularności nabrały sztuka, rzemiosło, taniec i śpiew tak w tradycyjnej, starej postaci, jak i w ultranowoczesnym stylu, a prawo, skierowane przeciw kahunom, gdzieś po drodze zostało usunięte z ustawodawstwa. W miarę, jak rosła duma Hawajczyków, rozszerzała się działalność tamtejszych kahunów. Jednakże ucisk Kościoła i państwa doprowadził do tego, że prawdziwych kahunów pozostało bardzo niewielu i mieli oni mniej uczniów. Chociaż duma rdzennych mieszkańców Hawajów ze swego dziedzictwa znacznie wzmocniła się, jednak Kościół w dalszym ciągu kojarzy ich starożytną wiedzę duchową z czarną magią. Nawet ci Hawajczycy, którzy mają odwagę ujawniać uzdrawiające aspekty tej Wielkiej tradycji, robią to z niepokojem. Niemniej liczba takich osób wzrasta.
Ciekawą rzeczą jest fakt, że w dzisiejszych czasach wielkie tradycje związane z uzdrawianiem, metafizyką i szamanizmem na Hawajach są podtrzymywane przez tę samą rasę, która prawie całkowicie je zniszczyła. Gdyby nie biali przybysze z kontynentu, nawet tak nieliczna grupa rdzennych kahunów nie miałaby kogo uczyć. Mój przyjaciel, kahuna hawajski powiedział mi, że Hawajczycy nie powrócą do starożytnej nauki Huny, dopóki wystarczająca liczba białych nie stwierdzi, że jest ona dobra. Inny kahuna, który przyszedł na jeden z moich wykładów, by posłuchać, co też ten kahuna haole mówi, po zakończeniu wykładu pochwalił to, czego się nauczyłem, udzielił mi swojego błogosławieństwa za to, że rozpowszechniam zdobytą wiedzą, ale jednocześnie zwierzył mi się, że targały nim dziwne uczucia, kiedy słuchał tej filozofii, nauczanej w tak otwarty sposób po tylu latach ucisku. Z drugiej strony, zdarzają, się Hawajczycy, którzy, choć nie są - zgodnie z moją wiedzą - kahunami, uważają, że święta tradycja hawajska powinna być przekazywana tylko rdzennym mieszkańcom Hawajów.
Jakoś tak się składa, że - częściowo na szczęście, częściowo na nieszczęście - wiedza kahunów, czyli Huna, jest obecnie wykładana głównie mieszkańcom kontynentu, pochodzącym z Kaukazu. Na szczęście dlatego, że ich liczba i stopień zainteresowania oraz stosunkowo niewielki lęk gwarantują, iż wiedza ta będzie podtrzymywana i propagowana, a na nieszczęście tylko dlatego, że mogłaby ona być przydatna dla samych Hawajczyków w ich obecnych poszukiwaniach poczucia własnej godności i samookreślenia. W dzisiejszych czasach jest mniej niż pół tuzina nauczających kahunów, którzy prowadzą szkolenia głównie na kontynencie. Tylko jeden z nich reprezentuje tradycję Kane i tak się składa, że jest nim haole, czyli biały. Tym nauczycielem jestem ja.
Żaden z pozostałych kahunów-szamanów, których znam, nie ma ochoty nauczać, ale przynajmniej kilku kahunów, reprezentujących inne tradycje, zaczyna wychodzić z ukrycia i dzielić się wiedzą i umiejętnościami w zakresie uzdrawiania. Ja osobiście wiążę duże nadzieje z kilkoma terminatorami polinezyjskimi, jakich mam, ponieważ wydaje mi się, że wchodzimy w taki okres historii, kiedy różnice stają się coraz mniej istotne. Szamanizm hawajski i duch aloha (miłości), na którym jest on oparty, reprezentuje sposób życia, mający ogromną wartość dla całej ludzkości. Nadszedł czas jednoczenia się wszystkich, a najlepszym zastosowaniem wszelkiego szamanizmu, tak miejskiego, jak i każdego innego, byłoby tworzenie pokoju wewnętrznego i zewnętrznego. Stare hawajskie przysłowie mówi: He ali'i ka la'i, he haku na ke aloha (Pokój jest najważniejszy i jest panem miłości). Niech pokój i miłość będą naszym przewodnikiem i naszym celem w pracy nad uzdrowieniem obecnego świata.

1 komentarz:

Osknow pisze...

Od jakiegoś czasu zacząłem się zagłębiać w tematyce szamańskiej i znalazłem ciekawe warsztaty. Jak by nie patrzeć szamanizm w praktyce wygląda zupełnie inaczej niż jest to przedstawiana na filmach

Archiwum bloga