Obserwatorzy

O wszystkim , co w życiu może być ważne.

Oldis Mikst TV

Zmień swoje życie

Grunt to pewność siebie

Zjawiska normalne i paranormalne 1



Jednym z charakterystycznych przejawów związanych ze stanem hipnozy jest zwiększona – niekiedy do zdumiewających rozmiarów – zdolność ideoplastyczna. Nie jest ona wcale tym samym, co zwiększona sugestywność, z którą często bywa niesłusznie utożsamiana. W stosowanej przeważnie przez lekarzy werbalnej technice indukowania hipnozy ważny etap stanowi realizacja sugestii, że np. do prawej ręki pacjenta napływa coraz to więcej krwi, przez co staje się ona ciężka i ciepła, coraz cięższa i coraz gorętsza. To, że podsuwane przez lekarza wyobrażenia realizują się u pacjenta w subiektywnym odczuciu ciężkości i gorąca, świadczyć już może o wystąpieniu “zwiększonej sugestywności". Ale realizacja tych wyobrażeń może też pójść znacznie dalej. Obiektywne wskazania przyrządów pomiarowych świadczą wtedy o tym, że skóra dłoni jest naprawdę przekrwiona, a temperatura jej powierzchni rzeczywiście się podniosła.
W czerwcu 1884 r. o udanych doświadczeniach z tego rodzaju realizacjami ideoplastycznymi w hipnozie poinformował członków Towarzystwa Biologicznego w Paryżu Julian Ochorowicz. Wywoływał on u osób przez siebie hipnotyzowanych m.in. obrzmienia i zaczerwienienie skóry oraz zmiany temperatury ciała o cały stopień. Kilka miesięcy potem dr Faucanchon wykonał swoje sławne doświadczenia z pozorowanym przykładaniem wezykatorii (plastra kantarydynowego, silnie drażniącego skórę). Kiedy osobie zahipnotyzowanej przyklejano zwykły papier, sugerując przy tym, że jest to wezykatoria, skóra zaogniała się i powstawały na niej pęcherze. I odwrotnie: odpowiednią sugestią udawało się zupełnie znieść działanie prawdziwego plastra kantarydynowego.
Do tej samej grupy zjawisk zalicza Ochorowicz również bardzo rzadkie fenomeny: realizację ideoplastyczną takich wyobrażeń, jak emisja magnetyczna i różne formy luminescencji ręki. Ochorowicz twierdzi, że w ogóle wszystkie zjawiska mediumiczne o charakterze fizycznym (a więc te, które dziś nazywamy psychokinetycznymi) stanowią w istocie ideo-plastyczne realizacje wyobrażeń. Są one bardzo trudne do wywołania, podstawową trudnością jest już samo wytworzenie i zaakceptowanie przez głębokie, nieświadome warstwy osobowości człowieka wyobrażeń sprzecznych ze wszystkim, co ugruntowało w nim codzienne doświadczenie, np. że ręka wydziela promienie niewidzialne dla oka, a działające na światłoczułą emulsję. Dla dorosłego, trzeźwo myślącego człowieka tego typu wyobrażenia są oczywiście nie do przyjęcia – często nawet w głębokiej hipnozie. Po prostu nie mogą powstać, są odrzucane jako absurdalne już in statu nascendi. Jeśli więc koncepcja Ochorowicza jest słuszna i objawy psychokinetyczne naprawdę są tworem ideoplastii (szczególnego rodzaju), to u dzieci powinno być stosunkowo łatwiej je wywołać niż u osób dorosłych. Czy jest tak istotnie?
Prasa na początku lat siedemdziesiątych pisała o niesłychanych wyczynach “magika" Uri Gellera, który lekko muskając końcami palców metalowe przedmioty – przeważnie łyżki lub widelce – powodował tym sposobem ich wyginanie się i łamanie. Geller zarobkował występami na estradach i przed kamerami telewizyjnymi, ale też nie stronił od eksperymentów w laboratoriach. W 1973 r. był on w ciągu sześciu tygodni szczegółowo przetestowany w pracowni Instytutu Stanforda (USA), a ciekawsze doświadczenia zarejestrowano na taśmie filmowej. Oglądaliśmy ten film. Widzieliśmy, jak wyginały się łyżki, żelazne sztabki i pierścienie. Ani nam, ani żadnej z osób na sali – jesteśmy tego pewni – nie przyszła wtedy do głowy myśl, aby po powrocie do domu wziąć do rąk łyżkę i... zrobić to samo co Geller. Nam, ludziom dorosłym i zdrowym na umyśle, nie przychodzą do głowy pomysły tak absurdalne. Wyobrażenie łyżki wyginającej się pod naszymi palcami jest odrzucane, jeszcze zanim zdąży się narodzić.
W grudniu 1973 r. Uri Geller wystąpił w studio telewizji angielskiej, w styczniu 1974 r. – zachodnioniemieckiej, w lutym zaś i marcu przed kamerami telewizji japońskiej. W każdym ze swych programów Geller zwracał się do telewidzów, aby próbowali go naśladować. Następstwem jego występu w Londynie było dwanaście zgłoszeń rodziców, których dzieci – dziewczynki i chłopcy w wieku od 7 do 11 lat- potrafiły jakoby z powodzeniem powtórzyć psychokinetyczne “sztuki" Gellera. W RFN, w Austrii i w Szwajcarii znalazło się sześcioro dzieci, którym podobno udawała się zabawa w Uri Gellera. Dziewięcioletni Klaus Goerke z Embsen koło Liineburga nagabywany przez reporterów, jak to robi, że lekko pocierane żelazne sztućce gną mu się jak plastelina, powiedział: “tak jakoś mnie przy tym swędzi w palcach". Najwięcej, bo ponad 1000 zgłoszeń o rzekomych lub prawdziwych fenomenach, “w stylu Gellera", odebrały telewizja i prasa w Japonii. Sprawdzeniem rzetelności niektórych z tych doniesień zajęło się Japońskie Towarzystwo do Badań nad Spostrzeganiem Pozazmysłowym pod kierunkiem Toschiya Nakaoka. Autentyczne zdolności psychokinetyczne stwierdzono u wielu dziewcząt i chłopców, ale najbardziej niezwykłym talentem okazał się jedenastoletni Jun Seki-guchi. Jeden z kolejnych eksperymentów z nim opisuje dr Nakaoka następująco:
Na stole położyłem łyżkę, którą uprzednio zgięto, i kazałem chłopcu stanąć w odległości około 10 cm od stołu. Potem poleciłem mu podnieść prawą rękę do góry, a następnie poruszyć nią kilka razy w lewo i w prawo. Wówczas łyżka wyprostowała się i przyjęła swój pierwotny kształt.
Doświadczenia z Junem Sekiguchi prowadzono nieco później w Londynie. Podrzucał on w górę i łapał metalowy przedmiot, powtarzając tę czynność wielokrotnie. W wyniku tego wyginały się sztućce, metalowa rurka i nożyczki. W innym doświadczeniu Jun spowodował wygięcie się łyżki zawieszonej na drucie w szczelnie zamkniętym pojemniku z przezroczystej masy plastycznej. Obserwatorzy widzieli wyraźnie, jak się odkształcała. Podczas następnych spotkań Jun powodował deformację dwóch, trzech, a nawet czterech metalowych przedmiotów podrzucanych jednocześnie w górę. W wyniku podrzucania przez niego równocześnie drutu i monety pięciojenowej drut przechodził przez otwór w monecie.
Wygięte przez Juna łyżki z nierdzewnej stali przesłano do państwowego laboratorium przemysłowego w mieście Chiba. W wyniku analizy chemicznej stwierdzono w nich nieznaczny ubytek węgla. Ponadto na łyżkach wygiętych przez Juna i na dołączonych łyżkach nowych identycznej jakości dokonano prób na zginanie. Analiza mikrofotografii przekrojów metalu giętego siłą mechaniczną i psychokinetyczną wykazała znaczne różnice. Jak się okazało, metal gięty psychokinetycznie zachowuje swą naturalną strukturę, podczas gdy na mikrofotografiach metalu giętego siłą mechaniczną widać zawsze pofałdowania i szczeliny. Orzeczenie laboratorium kończy się konkluzją: “Uważamy, że łyżki zostały zgięte jakąś nieznaną siłą".
Jak widzimy, zaistniałe fakty zdają się niespodziewanie potwierdzać słuszność ideoplastycznej interpretacji zjawisk psychokinezy, którą sformułował Ochorowicz jeszcze w ubiegłym stuleciu. O psychokinetycznych zabawach dzieci nie śniło się nikomu w tamtych czasach. Tylko u osób dorosłych próbowano wówczas trenować zdolności psychokinetyczne, wykorzystując zwiększoną przez hipnozę sprawność wszelkich realizacji ideo-plastycznych. Taką osobą była Stanisława Tomczyk, którą w latach 1905-1912 Ochorowicz nauczył wywoływać w warunkach laboratoryjnych, przy dobrym oświetleniu i przy świadkach, rozmaite zjawiska “fizycznego mediumizmu".
Osobie znajdującej się w średnio głębokiej hipnozie udaje się przeważnie z łatwością zasugerować, że za chwilę przeżyje marzenie senne, przy czym tematyka lub treść tego snu może być narzucona przez hipnotyzera. Możliwość ta bywa wykorzystywana przez hipnoterapeutów. Lekarz sugeruje pacjentowi, że np. znajduje się w teatrze. Poleca mu przy tym, aby jego marzenie senne pozostawało w związku z tematem jego lęków albo problemów konfliktowych. Pacjent może relacjonować, co widzi podczas trwania seansu lub też opowiedzieć swój sen po przebudzeniu.
Po uzyskaniu odpowiedniego stopnia głębokości hipnozy można polecić osobie zahipnotyzowanej, aby otworzyła oczy nie ryzykując tym przebudzenia ani nie powodując spłycenia transu. U osób szczególnie podatnych udaje się wtedy za pomocą sugestii słownej wywołać halucynacje warunkowe (mogą to być oczywiście także omamy innych zmysłów). A. M. Muhl i M. Prince, opierając się na tej możliwości, w latach 1923-1926 opracowali dość szczególne metody diagnostyczne, pozwalające przywrócić pamięć o istotnych dla ustalenia przyczyn choroby osobach i sytuacjach z przeszłości. Autorzy polecali pacjentowi otworzyć oczy bez przebudzenia się i pokazywali mu kulę kryształową, szklankę wody lub lusterko. Poddawali następnie sugestię, że przy utkwieniu wzroku w pokazanym przedmiocie zobaczy scenę jak w teatrze. Pozostawiali mu przy tym pełną swobodę w wyborze sceny lub zapowiadali tylko, że scena będzie pozostawać w związku z problemami, które go gnębią.
W technikach diagnostycznych tego rodzaju chodzi oczywiście tylko o wydobycie na jaw zapomnianego urazu przez dotarcie do pozaświadomości pacjenta. Istnieje jednak możliwość ujawnienia w ten sposób informacji, które zostały odebrane paranormalnie (np. przekazem telepatycznym).
To, co osoba zahipnotyzowana lub znajdująca się w stanie autohipnozy widzi rzekomo we wnętrzu kuli, nie jest niczym innym jak hipnotyczną halucynacją. Na ogól nie jest trudno spowodować słowną sugestią wzrokową halucynację u człowieka wpatrzonego w kryształową kulę. Gmatwanina nakładających się na siebie odbić światła na zewnętrznych i wewnętrznych powierzchniach kuli stanowi szczególnie sprzyjającą “kanwę", na której jego pobudzona wyobraźnia “haftuje" swoje obrazy. Mogą one – ale rzecz jasna nie muszą – zawierać elementy pochodzące z odbioru paranormalnego.
Trudniejsze, wymagające głębszej hipnozy są sugerowane halucynacje przy otwartych oczach, uzyskane bez pomocy kryształowej kuli. Halucynacje tego rodzaju mogą być dodatnie lub ujemne. Dodatnie polegają na tym, że osoba zahipnotyzowana spostrzega coś, co nie istnieje, np. widzi swojego ojca na pustym kartoniku, wręczonym jej ze słowami: “oto fotografia pani ojca". Osobom bardziej podatnym można podsunąć nawet bardzo fantastyczne halucynacje, jak np. obraz żywego lwa, siedzącego po przeciwnej stronie stołu. Osoba widząca lwa reaguje wtedy zdumieniem, strachem, rozbawieniem; rodzaj reakcji jest indywidualny, związany z cechami jej osobowości. Natomiast sugerując człowiekowi zahipnotyzowanemu, że zanim otworzy oczy, wszystkie osoby obecne przy doświadczeniu opuszczą pokój, możemy wywołać halucynację ujemną; człowiek ten nie będzie ich widział, a jeśli któraś z tych osób sięgnie po leżącą na stole książkę, dla zahipnotyzowanego będzie to wyglądało tak, jakby książka sama uniosła się i zawisła w powietrzu. Wystąpienie ujemnych omamów wzrokowych jest, według niektórych uczonych (Davisa, Husbanda) dowodem uzyskania wyjątkowo głębokiej hipnozy: głębszą hipnozą byłby już tylko stan letargiczny, kiedy przerwany zostaje wszelki kontakt osoby zahipnotyzowanej z otoczeniem. Szczególnie interesujące dla nas są te przejawy hipnozy, w których ujawniają się zmiany w osobowości człowieka zahipnotyzowanego. Należy do nich regresja, stymulacja zdolności twórczych i różne przejawy rozszczepienia świadomości.
Zjawisko regresji uzyskujemy, sugerując zahipnotyzowanemu, że cofa się w czasie: “Będzie pan miał poczucie cofnięcia się w okres, który panu zasugeruję". Pacjent nie tylko przypomina sobie, co było wczoraj, przed rokiem, przed dziesięcioleciem, ale istotnie czuje się młodszy o dzień, rok, dziesięć lat. Wraz z cofaniem się w czasie możemy obserwować, jak zmienia się sposób wyrażania, charakter pisma, a nawet głos pacjenta. pacjent cofnięty do wieku przedszkolnego traci umiejętność pisania, a jego ręka jest w stanie kreślić zaledwie poszczególne litery. Pamięć osób “cofanych w czasie" bywa wprost niewiarygodna. Jeden z pierwszych eksperymentatorów na tym polu, pułkownik de Rochas, nie mógł się nadziwić, kiedy recytowano mu dosłownie teksty wypracowań pisemnych z pierwszych lat nauki w szkole, co potem stwierdzono na podstawie zachowanych zeszytów szkolnych. Służąca pastora powtórzyła grecki traktat, który przed szesnastoma laty czytał na głos jej chlebodawca; powtórzyła go dosłownie, choć nie rozumiała ani słowa. Regresja jest techniką stosowaną w medycynie dość rzadko, ale oddającą niekiedy nieocenione usługi. Jest ona częścią składową wynalezionej jeszcze w XIX w. metody katartycznej, będącej punktem wyjścia współczesnej psychoterapii. Metodą katartyczną udaje się czasem leczyć najcięższe postacie nerwic w trakcie jednego zabiegu. Dzieje się tak, gdy wyjątkowa podatność chorego pozwala go “cofnąć w czasie", aby mógł w wyobraźni jeszcze raz przeżyć wydarzenie, które stało się źródłem nerwicy.
Ciekawe rezultaty mogłoby dać zastosowanie techniki regresji w badaniach psychotronicznych. Jak wiadomo, uzdolnienia paranormalne (dermooptyczne, psychokinetyczne – co do innych na razie brak danych), stosunkowo łatwe do ujawnienia u wielu dzieci, zanikają w wieku dojrzałym. Czy cofnięcie osoby dorosłej do dziecięcego wieku mogłoby uczynić z niej jeszcze jednego naśladowcę Uri Gellera? Tego rodzaju doświadczenia nie były jeszcze przeprowadzane. Istnieją jednak przesłanki,. które pozwalałyby wierzyć w ich powodzenie. Wiemy, że przejawy paranormalne wykazują pewne podobieństwo do uzdolnień artystycznych. Podobnie jak pierwsze, tak i drugie często manifestują się w dzieciństwie, a zanikają podczas dojrzewania. Przywrócenie osobie dorosłej jej utraconych razem z dzieciństwem zamiłowań do rysunku i malarstwa jest możliwe w hipnozie. L. E. Stefański miał nawet okazję osobiście przekonać się o tym. Może więc i przywrócenie uzdolnień paranormalnych dałoby się osiągnąć na tej drodze? Przemawiałby za tym jeszcze jeden fakt. Osoby dorosłe, przejawiające zdolności paranormalne w transie hipnotycznym lub autohipnotycznym, wykazują często przy tym cechy infantylne, a niekiedy z transem łączy się zupełna zmiana osobowości w tym kierunku. Na przykład Stanisława Tomczyk współpracująca z Ochorowiczem którą w celu uzyskania objawów psychokinetycznych wprowadzono w stań hipnozy, zachowywała się wówczas jak dziewczynka, a samą siebie nazywała “małą Stasią".
Stymulacja zdolności twórczych w hipnozie może być dokonana albo przez prostą sugestię słowną, albo też wywołana przez głęboką zmianę osobowości. Sergiusz Rachmaninow, którego I Symfonia została wygwizdana podczas jej prawykonania w Petersburgu, popadł w apatię i przez kilka lat następnych nie był w stanie niczego skomponować. W 1901 r. przyjaciele skierowali go do znanego hipnotyzera dra Dahla. Seanse odbywały się regularnie przez kilka tygodni. Dahl sugerował w hipnozie: “Ma pan wielki talent. Jest pan w stanie komponować z zupełną łatwością". Sugestie lekarza poskutkowały. Rachmaninow napisał swój najlepszy utwór, IIKoncert Fortepianowy c-moll, i zadedykował go hipnotyzerowi.
Zupełnie innego rodzaju próby stymulowania zdolności twórczych prowadził od wielu lat znany moskiewski psychiatra Władimir L. Rajkow. Doświadczenia przeprowadzał na studentach zgłaszających się do niego jako ochotnicy. Metoda dra Rąjkowa polega na wywoływaniu u osób pogrążonych w hipnozie zmian w ich osobowości, dlatego też zgłaszający się do eksperymentu są na wstępie starannie psychiatrycznie badani. Właściwy proces “sztucznej reinkarnacji" (jak nazywa Rajkow swoją metodę) zaczyna się od pogrążenia osoby testowanej w głębokiej hipnozie, w stanie pasywnym, w którym otrzymuje ona sugestię, że jest znakomitym, znanym z historii artystą malarzem lub muzykiem. Następnie przeprowadza Rajkow pasywny stan hipnozy w aktywny. Nie jest to jednak znany dobrze od przeszło półtora wieku stan tzw. czynnego somnambulizmu. “Trans reinkarnacyjny" stanowi coś jakościowo innego, nowego. Potwierdzają to wskazania przyrządów pomiarowych. Przy przejściu ze stanu pasywnej hipnozy w trans reinkarnacyjny z zapisu elektroencefalograficznego znika całkowicie rytm alfa, charakterystyczny dla spoczynku. Zamiast niego pojawia się w zapisie EEG obraz, jaki normalnie bywa rejestrowany w stanie czuwania przy pełnej aktywności. Towarzyszą temu również i inne fizjologiczne przejawy stanu czuwania. Student, który w głębokiej hipnozie “przemieniony" zostaje w Rafaela, Matisse'a lub Riepina, jak gdyby “budzi się na drugim brzegu".

Brak komentarzy: