Obserwatorzy

O wszystkim , co w życiu może być ważne.

Oldis Mikst TV

Zmień swoje życie

Grunt to pewność siebie

ZNAKI MIŁOŚCI




Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powo¬dem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie
ułomnym wejść do życia wiecz¬nego, niż z dwiema rękami pójść do piekła. (...)
Jeśli twoje oko jest dla cie¬bie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie
jednookim wejść do kró¬lestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła.
(Mk 9, 43nn)

Jeśli masz do czynienia z niewidomymi, to dobrze wiesz, że są oni nastawieni na takie sfery rzeczy¬wistości, o których istnieniu ty nie masz pojęcia. Ich wrażliwość na świat dotyku, zapachu, smaku i dźwięku jest tak wielka, że my przy nich wydajemy się jak nieczułe tępaki. Współczujemy osobom, które straciły wzrok, ale rzadko zdajemy sobie sprawę z bogactwa, jakie oferują im pozostałe zmysły. Szko¬da, że te bogactwa okupione są aż tak wysoką ceną, jaką jest brak wzroku. Łatwo sobie wyobrazić, że mo¬glibyśmy być tak subtelnie wrażliwi na świat bez utraty wzroku jak niewidomi. Ale nie jest możliwe, bo nie do pomyślenia jest, aby być obudzonym do świata miłości bez wyłupienia, odcięcia tych części naszej psychicznej istoty, które nazywają się przy-wiązaniami.
Jeśli odmówisz zrobienia tego, stracisz doświad¬czenie miłości — jedyną rzecz, która nadaje znacze¬nie ludzkiemu istnieniu. Gdyż miłość jest paszpor¬tem do trwałej radości, pokoju i wolności. Istnieje tylko jedna rzecz, stojąca na przeszkodzie, by wejść do tego świata: nazywa się ona przywiązanie. Tworzy się ono przez pożądliwe oko, które wznieca pożądanie w sercu, i przez łapczywą rękę, która jest wyciągnię¬ta po to, by trzymać, posiadać, mieć i nie zgadzać się na wypuszczenie. Jeśli ma się narodzić miłość, to oko to musi być wyłupane, to ręka ta musi zostać odcięta. Tymi okaleczonymi kikutami już nigdy więcej nie bę¬dziesz mógł chwytać. Z tymi pustymi oczodołami na¬gle staniesz się wrażliwy na takie rzeczywistości, których istnienia nigdy nie podejrzewałeś.
Teraz w końcu możesz kochać. Dotąd miałeś tro¬chę dobroci serca i życzliwości, współczucia i uczyn¬ności wobec innych, które omyłkowo brałeś za miłość, ale one tyle mają wspólnego z miłością, ile migotliwy płomień świecy ze światłem słońca.
Co to jest miłość? To wrażliwość na każdą cząstkę rzeczywistości w tobie i na zewnątrz i z głębi serca płynącą odpowiedź na tę rzeczywistość. Czasem bę¬dziesz tę rzeczywistość obejmował, czasem atakował, kiedy indziej będziesz ją ignorował, a znów innym razem poświęcisz jej całkowitą uwagę, ale zawsze od¬powiadać będziesz nie z powodu potrzeby, lecz ze względu na wrażliwość.
A co to jest przywiązanie? Potrzeba, uczepienie się, które przytępia twoją wrażliwość, narkotyk, któ¬ry przesłania percepcję. Dlatego dopóki jesteś w naj¬mniejszym stopniu przywiązany do czegokolwiek lub do jakiejkolwiek osoby, miłość nie może się narodzić. Ponieważ miłość jest wrażliwością, a wrażliwość, która została choćby w najmniejszym stopniu nad¬werężona, jest wrażliwością zniszczoną. Tak samo jak złe funkcjonowanie jednej podstawowej części ra-daru zniekształca odbiór, a zatem wypacza twoją re¬akcję na to, co widzisz.
Nie ma czegoś takiego jak wybrakowana miłość czy miłość niedostateczna, albo częściowa. Miłość, podobnie jak wrażliwość, albo istnieje w swojej pełni, albo jej wcale nie ma. Albo ją masz w całości, albo w ogóle nie. Dlatego wchodzi się w nie ograniczone królestwo duchowej wolności, która nazywa się mi¬łością, tylko wtedy, gdy znikają przywiązania. Wów¬czas jest się uwolnionym na tyle, by zobaczyć i od¬powiedzieć. Ale nie możesz pomylić tej wolności z obojętnością tych, którzy nigdy nie przeszli przez etap przywiązań. Jak możesz wyłupić oko lub ampu¬tować rękę, których nie masz? Ta obojętność, którą tak wiele ludzi myli z miłością (ponieważ nie są do nikogo przywiązani, myślą, że kochają każdego) — ta obojętność nie jest wrażliwością, ale zatwardzia¬łością serca, która została spowodowana odrzuce¬niem, rozczarowaniem lub wyrzeczeniem się.
Nie, trzeba stawić czoło wzburzonym falom mórz przywiązań, jeśli ma się przybyć do krainy miłości. Niektórzy ludzie, nigdy nie wyruszając w tę podróż morską, przekonali samych siebie, że już dopłynęli do celu. Trzeba mieć sprawne ciało, dobry wzrok, za¬nim miecz wykona swoją pracę. Świat miłości może powstać tylko świadomie i nie łudźcie się, to można osiągnąć jedynie przemocą. Tylko gwałtownicy zdo¬bywają to królestwo.
Dlaczego gwałt? Dlatego, że jeśli zostawi się życiu zupełną swobodę, to ono nigdy nie stworzy miłości. Zaprowadzi jedynie do atrakcji, od atrakcji do przy¬jemności, potem do przywiązania, spełnienia, które w końcu prowadzi do znużenia i nudy. Potem przy¬chodzi czas zastoju. Potem znów od nowa nużący cykl: atrakcja, przyjemność, przywiązanie, spełnie¬nie, satysfakcja, nuda. A wszystko to wymieszane jest z niepokojami, zazdrościami, zachłannościami, smutkiem, bólem — co czyni z tego błędnego koła karkołomną karuzelę.
Jeśli przeszedłeś już przez ten cykl wielokrotnie, w końcu nadchodzi taki czas, gdy masz tego dosyć i chcesz ten cały proces zatrzymać. I gdy masz wystarczająco dużo szczęścia, aby nie spotkać czegoś lub kogoś nowego, kto wpadłby ci w oko, przynaj¬mniej osiągnąłeś kruchy pokój. Tyle najwyżej może ci dać życie, a ty możesz mylnie uważać ten stan za wolność i umrzesz, do końca nie wiedząc, co to na¬prawdę znaczy być wolnym i kochać.
Jeśli chcesz przerwać ten cykl i wejść w świat mi¬łości, musisz uderzyć wtedy, gdy przywiązanie jest żywe i świeże, a nie wtedy, gdy już się go pozbyłeś. I musisz uderzać nie mieczem wyrzeczenia, gdyż ten rodzaj okaleczania doprowadza tylko do zatwardzia¬łości, lecz mieczem świadomości, poznania, czujnej obserwacji.
Z czego musisz sobie zdać sprawę? Z trzech rzeczy. Po pierwsze — musisz zobaczyć cierpienie, które ci ten narkotyk zadaje, te wzloty i upadki, te przejmu¬jące drżenia, niepokoje, rozczarowania, nudę, do któ¬rej w końcu zawsze prowadzi. Po drugie — musisz zrozumieć, że ten narkotyk pozbawia cię wolności, aby kochać i cieszyć się każdą minutą i każdą rzeczą w życiu. Po trzecie — musisz zobaczyć, jak (z powo¬du swojego uzależnienia i zaprogramowania) wypo¬sażyłeś przedmiot swojego przywiązania w piękno i wartość, której on po prostu nie posiada. To, co cię tak bardzo oczarowało, tkwi w twojej głowie, a nie w twojej ukochanej osobie lub rzeczy. Gdy to zobaczysz, czar zginie pod uderzeniem miecza świadomości.
Powszechnie jest przyjęte, że tylko wtedy można wychodzić z miłością do innych, gdy czujemy się głęboko kochani. To nie jest prawda. Zakochany czło¬wiek rzeczywiście wychodzi do świata, ale nie z mi¬łością, lecz euforią. Dla niego świat przybiera nierze¬czywistą różaną barwę, którą traci w momencie, gdy umiera euforia. Jego tak zwana miłość jest wytwo¬rem nie jasnej percepcji rzeczywistości, lecz przeko¬nania, prawdziwego lub fałszywego, że jest on kocha¬ny przez kogoś. Przekonanie to jest niebezpiecznie kruche, ponieważ bazuje ono na zawodnych, zmien¬nych ludziach, którzy — jak on wierzy — kochają go, a którzy mogą w każdej chwili przekręcić kontakt i wyłączyć jego euforię. Nic dziwnego, że ci, którzy podążają tą drogą, nigdy tak naprawdę nie pozby¬wają się poczucia braku bezpieczeństwa.
Gdy wychodzisz do świata, ponieważ ktoś cię da¬rzy miłością, twoja żarliwość nie bierze się z widze¬nia rzeczywistości, ale spowodowana jest miłością, którą otrzymałeś od drugiej osoby. Osoba ta panuje nad wyłącznikiem i gdy go wyłącza, twój żar znika.
Gdy używasz miecza obserwacji, aby przejść od przywiązania do miłości, o jednym musisz pamiętać: nie bądź szorstki lub niecierpliwy wobec siebie, nie nienawidź siebie. Jak z takiego traktowania mogłaby zrodzić się miłość? Raczej trzymaj się współczucia i chłodnej rzeczowości, z jaką chirurg włada swoim nożem. Wówczas możesz dojść do cudownej sytuacji kochania swojego obiektu przywiązania i radowania się nim nawet bardziej niż poprzednio, ale równo¬cześnie ciesząc się w równej mierze każdą inną rze¬czą i każdą inną osobą.
To jest papierek lakmusowy, którym można sprawdzić, czy to, co odczuwasz, jest miłością. Będąc daleki od obojętności, teraz cieszysz się wszystkim i każdym człowiekiem w takim samym stopniu jak poprzednio obiektem swego przywiązania. Dopiero teraz nie ma podniecenia, a zatem nie ma także cier¬pienia ani niepewności. W gruncie rzeczy można by powiedzieć, że radujesz się wszystkim i niczym się nie radujesz. Albowiem dokonałeś wielkiego odkrycia, że to, co sprawia ci przyjemność w spotkaniu z człowiekiem czy używaniu rzeczy, jest czymś, co tkwi w tobie. Orkiestra jest w tobie i nosisz ją ze sobą, gdziekolwiek się udajesz. Rzeczy i ludzie na zewnątrz ciebie określają jedynie, którą melodię or¬kiestra zagra. Jeżeli nie zwracasz szczególnej uwagi na nikogo ani na żadną rzecz, orkiestra będzie grała nadal swoją muzykę; nie potrzebuje ona żadnych zewnętrznych bodźców. Niesiesz teraz w swoim sercu szczęście, którego nie może tam umieścić nic, co jest na zewnątrz ciebie, ani też nic z zewnątrz nie może ci tego szczęścia odebrać.
Inny znak miłości. Jesteś szczęśliwy, choć nie wiesz dlaczego. Czy ta miłość jest trwała? Nie ma na to żadnej gwarancji. Bo o ile miłość nie może być częściowa, o tyle może być czasowa. Miłość przycho¬dzi i odchodzi w zależności od tego, czy twój umysł jest przebudzony i czujny, czy znów poszedł spać. Ale jedno jest pewne, jeśli kiedykolwiek choć przelotnie zaznałeś smaku miłości, będziesz wiedział, że żadna cena nie jest zbyt wysoka, żadne poświęcenie za wiel-kie, nawet utrata oka czy ręki, gdy w zamian masz miłość, która jest jedyną rzeczą na świecie, dla której warto żyć.

Brak komentarzy: