Obserwatorzy

O wszystkim , co w życiu może być ważne.

Oldis Mikst TV

Zmień swoje życie

Grunt to pewność siebie

Myśl a miłość




Myśl, z całą swą emocjonalną zawartością, to nie miłość. Myśl
nieodmiennie miłości zaprzecza, gdyż podstawą jej jest pamięć, a miłość
nie ma nic z pamięcią wspólnego. Gdy myślimy o kimś kochanym, owa
myśl nie jest miłością. Możemy sobie przypominać przyzwyczajenia,
ruchy, sposób bycia, upodobania czy antypatie przyjaciela, i myśleć o
miłych lub smutnych chwilach czy zdarzeniach w naszym wzajemnym
stosunku, ale obrazy, które nam pamięć podsuwa, to nie miłość. Myśl z
samej swej natury zawsze dzieli i wyodrębnia. Poczucie czasu i
przestrzeni, rozłąki i bólu rodzą się wszystkie z myślowego procesu, a
miłość może istnieć tylko tam, gdzie len proces ustaje.
Intelekt nieuniknienie wytwarza poczucie własności, ów zmysł posiadania,
z którego świadomie lub nieświadomie rodzi się zazdrość; a gdzie jest
zazdrość tam nie może być miłości; a jednak większość ludzi uważa
właśnie zazdrość za wyraz miłości. Zazdrość i zawiść są zawsze
wytworem myśli, reakcją emocjonalnych składników intelektu. Gdy
poczucie posiadania lub bycia posiadanym, napotyka zaporę i
zahamowanie, tworzy się pustka, którą wypełnia zazdrość zamiast
miłości. Tyle zawiłych komplikacji i cierpienia powstaje właśnie dlatego że
myśl chce grać rolę miłości.
Gdy nie myślimy często o kimś bliskim jesteśmy skłonni przypuszczać że
go nie kochamy; ale czy myślenie o kimś jest miłością? Gdybyśmy na
przykład spostrzegli że nie myślimy o przyjacielu, którego - wedle naszego
przekonania - kochamy, bylibyśmy tym niemal przerażeni, nieprawdaż?
Podobnie gdybyśmy nie zwracali się myślą do kogoś drogiego który
umarł, wyrzucalibyśmy sobie oziębłość, obojętność, brak wierności, i w
tym poczuciu staralibyśmy się specjalnie zwracać ku niemu myśl,
stawialibyśmy przy sobie i wpatrywali się w jego fotografie, lub we własne
o nim wspomnienia - czyli obrazy myślą lub ręką ludzką stworzone; - ale
wypełniać serce obrazami wyobraźni to nie zostawiać w nim miejsca na
miłość. Gdy przyjaciel jest z nami nie myślimy o nim, prawda? Tylko w
jego nieobecności pamięć przywołuje sceny i zderzenia przeżytych z nim,
a minionych chwil; czyli poczyna odtwarzać to, czego już nie ma, co
umarło. I to ożywianie nieistniejącej, martwej przeszłości, jakże często
nazywamy miłością. - Czyli dla wielu ludzi miłość jest ożywianiem tego, co
jest już martwe; a to jest zaprzeczaniem samemu życiu. Żyjemy więc
wciąż martwą przeszłością, tym czego nie ma, toteż sami jesteśmy jakoby
martwi, choć nazywamy to miłością.
Wszelkie procesy myślowe zaprzeczają zawsze miłości. To myśl, a nie
miłość, stwarza różne komplikacje emocjonalne. Myśl jest największym
wrogiem miłości. Oddziela to, co jest, od tego co powinno być; i na tym
podziale i odróżnieniu opiera się cała nasza moralność; ale zarówno
ludzie moralni jak i amoralni, nie wiedzą, czym jest miłość. Wskazania
moralne stworzone przez intelekt, aby utrzymać w pewnych ramach
wzajemne stosunki ludzkie w społeczeństwie, nie mają nic wspólnego z
miłością; stanowię raczej proces tężenia, na kształt twardniejącego
cementu.
Myśl nie jest nigdy drogą do miłości; nie może budzić jej ani rozwijać,
bowiem miłości nie da się hodować jak roślin w ogrodzie. Sama chęć
wyrabiania jej i kultywowania jest procesem myślowym.
Każdy kto potrafi z pewną dozą czujności obserwować siebie, stwierdzi z
łatwością, jak wielką rolę odgrywa w jego życiu myśl. Ma ona oczywiście
swe właściwe miejsce, spełnia swoje zadanie, ale nie ma ono nic
wspólnego z miłością. Tylko to, co ma jakiś związek z myślą, może być
przez myśl zrozumiane; a tego, co nie ma z nią żadnego związku, intelekt
nigdy nie zdoła uchwycić. Spytacie, czymże tedy jest miłość? Miłość jest
stanem duszy, w którym myśl całkowicie ucicha. Ale samo określanie
miłości jest procesem intelektualnym, więc nie ma z nią nic wspólnego.
Trzeba zrozumieć myśl samą w sobie, a nie starać się schwytać miłość
myślą. Jednak samo odsunięcie wszystkich myśli nie sprowadza jeszcze
miłości. Można uwolnić się od intelektualizmu, gdy zrozumiemy w pełni
prawdziwe znaczenie procesów myślowych; a na to potrzeba głębokiego
rozumienia siebie; płytkie i powierzchowne o sobie twierdzenia na nic się
tu nie zdadzą. Umiejętność prawdziwej medytacji, a nie przyzwyczajenia
myślowe, jasna świadomość i czujność wobec siebie, a nie określenia i
definicje, odsłaniają nam istotę procesów myślowych. A bez
doświadczalnego ich poznania miłość się nie objawi.

Brak komentarzy: