Obserwatorzy

O wszystkim , co w życiu może być ważne.

Oldis Mikst TV

Zmień swoje życie

Grunt to pewność siebie

Rozwijanie wewnętrznej siły

Stwórz środowisko, w którym niepowodzenie nie oznacza przegranej


Jak udzielać rad dzieciom?
Trzeba najpierw dowiedzieć się, czego one potrzebują,
a potem radzić im, żeby to zrobiły.
(Harry Truman)


John Lubbock stwierdził kiedyś, że uczenie dziecka nie jest tak istotne jak wzbudzenie w nim chęci do nauki. Nigdy nie spotkałem nauczyciela, który nie zgadzałby się z tym poglądem. Ale jak to robić, jak wpajać takie pragnienie nauki? Oto pytanie, które zadają sobie nauczyciele, rozmawiając o motywacji. Jak rozbudzić ten wewnętrzny pęd bez uzależniania od stymulacji zewnętrznej?
Oczywiście z konfliktem między motywacją wewnętrzną a zewnętrzną spotyka się każdy, kto ma związek z kierowaniem innymi. Nie można być z podległymi sobie ludźmi przez cały czas, by stosować wszystkie możliwe zachęty, groźby i argumenty. Zatem ostatecznym
sprawdzianem umiejętności inspiratora jest działanie motywowanych przez niego ludzi, podczas jego nieobecności.
Pani Cherry Henricks, znakomity przedsiębiorca i projektant wnętrz (w ciągu ostatnich trzech lat jej firma musiała trzykrotnie przenosić się do większego biura) pomogła mi znaleźć
odpowiedź na to pytanie. Gdy ją spytałem, czy motywacja musi pochodzić od innych ludzi, czy też można ją generować z ludzkiego wnętrza, odpowiedziała tak: „Potrzebne jest i jedno, i
drugie. Jeśli chodzi o inspirację, to jestem okropnie uzależniona od moich partnerów, ale uważam, że sama siebie potrafię motywować dzięki niezwykle prostej technice -wytyczając
sobie określone cele. Zapisuję je na papierze, bardzo konkretnie precyzuję i wtedy nabieram rozpędu".
Im dłużej zastanawiałem się nad słowami pani Henricks, tym bardziej uświadamiałem sobie mądrość zawartą w jej wypowiedzi. Ten wewnętrzny rozpęd najlepiej rozwijać zachęcając ludzi, żeby sami siebie wypróbowali, żeby określili własne cele i marzenia. Potem wystarczy im tylko pomagać, by wytrwali przy swoich postanowieniach. Słyszy się czasem opinię, że najlepszy
przywódca to człowiek o zdolnościach krasomówczych, który dzięki sile swojej osobowości zyskuje zwolenników dla własnych planów. Taki szef bierze się do pracy tak, jakby jego podwładnych trzeba było popychać, przekonywać i pochlebstwami nakłaniać do wskoczenia na ten sam wóz.
Chciałbym jednak przestrzec przed takim oto sposobem działania: „Swoją ideę musisz wbić ludziom w głowę, a potem przekonać, że to jest ich własna idea". W pewnym momencie tego
rodzaju manipulacja odbija się rykoszetem, więc trzeba jej za wszelką cenę unikać. Bo przecież, jeśli będziemy szukać wystarczająco długo, stwierdzimy, że inni ludzie też mają dobre pomysły i że można je popierać zupełnie uczciwie.
Zatem piąta zasada wydobywania z ludzi tego, co w nich najlepsze, brzmi następująco: JEŚLI KTOŚ ZDĄŻA TAM, GDZIE TY - DOŁĄCZ DO NIEGO
Przyjrzyjmy się rozmaitym słynnym rodzinom, a ze zdumieniem stwierdzimy, że niektóre dzieci osiągają o wiele więcej sukcesów niż inne. Dlaczego na przykład synowie Josepha Kennedy'ego tak dużo osiągnęli, podczas gdy nie udało się to dzieciom prezydenta Franklina Roosevelta? Z pewnością, Franklin Delano Roosevelt równie dobrze rozumiał władzę i sposób jej wykorzystywania, co Joe Kennedy. Zagadkę tę częściowo rozwiązuje uwaga Franklina
Roosevelta juniora, który powiedział, że kiedy chciał się zobaczyć z ojcem, musiał wcześniej ustalić termin spotkania. Pewnego dnia, gdy chłopak miał jakiś ważny problem, F. D. Roosevelt wysłuchał go, nie odrywając się od pracy przy biurku. Chłopiec przestał mówić, a wtedy Roosevelt odezwał się głosem człowieka nieobecnego myślami: „Cieszę się, że mogłeś do mnie
wpaść". Na tym rozmowa się skończyła.
Teraz przeciwstawmy to ogromnemu zainteresowaniu, jakie Joe Kennedy okazywał życiu swoich dzieci. Pomijając wady Kennedy'ego, trzeba przyznać, że jego lojalność wobec dzieci
była absolutna. „Mój business to moja rodzina, a moja rodzina to mój business" -wyznał. John F.Kennedy powiedział kiedyś do jednego ze swych przyjaciół tak: „Wiesz, kiedy na pierwszym
roku próbowałem się dostać do drużyny pływackiej, mój ojciec zawsze był przy mnie. Zawsze był przy mnie! I tak samo postępował wobec wszystkich swoich dzieci".
Ojciec, który zachęca dzieci, by dążyły do jak największej liczby celów, i który w ten sposób dołączając do nich „wskakuje na ich wóz", na pewno wprowadzi w ich życiu wielkie zmiany.

Brak komentarzy:

Archiwum bloga