Obserwatorzy

O wszystkim , co w życiu może być ważne.

Oldis Mikst TV

Zmień swoje życie

Grunt to pewność siebie

Michał Nostradamus



Michał Nostradamus... Sam dźwięk tego nazwiska budzi w nas dreszcz emocji. Dlaczego?
Cóż, powodów można wymienić co najmniej dwa: wielką sławę jaką się cieszył już za życia
(i cieszy się nią nadal aż po dzień dzisiejszy) ów tajemniczy, nie do końca poznany człowiek,
oraz – co również nie pozostaje bez znaczenia – dużą liczbę publikacji dotyczących zarówno
samej postaci lekarza i astrologa, jak również i jego przepowiedni. Ale może zacznijmy od
początku.
Michał Nostradamus urodził się w Prowansji, w miasteczku St. Remy, dnia 14 grudnia
1503 roku i tego samego dnia został ochrzczony w miejscowym kościele parafialnym.
W rodzinie Nostre–Dame było to wydarzenie nader ważkie. Raz dlatego, że narodził się
nowy człowiek, kontynuator rodu, a dwa, że chrzest dla Żydów (a Nostre–Dame byli Żydami)
nie jest czymś zwyczajnym. Co prawda wcześniej, aby uchronić się przed prześladowaniami,
wszyscy dorośli członkowie familii przeszli z judaizmu na chrześcijaństwo, niemniej obrzędy
nowej wiary wciąż robiły na nich wielkie wrażenie.
W szczerość nawrócenia dorosłych członów rodu możnaby (choć niekoniecznie)
powątpiewać, lecz jedno przyznać im należy – małego Michała wychowano na katolika.
Rodzina Michała – tak ze strony ojca, jak i ze strony matki – zaliczała się do znaczących i
zamożnych. Dziadek po mieczu, Piotr, był lekarzem na dworze władcy Prowansji, zaś jego
syn, a ojciec Michała, piastował urząd notariusza w St. Remy. Natomiast dziadek po kądzieli,
Jan de Saint–Remy, również Żyd, był nie tylko lekarzem, lecz i astrologiem. Matka naszego
bohatera, Rainiera, jak wszystkie kobiety owych czasów zajmowała się po prostu domem.
Fakt, że obydwaj dziadkowie Michała parali się medycyną, nie pozostał bez znaczenia w
jego późniejszym życiu. Malec początkowo wychowywany był w domu dziadka Piotra, który
uczył go głównie medycyny i farmacji, zaś po jego śmierci zajął się Michałem dziadek Jan,
który nie tylko kontynuował to, co rozpoczął poprzednik, ale wykłady i zajęcia poszerzył o
astronomię i astrologię.
Skoro Michał osiągnął stosowny wiek po temu, opuściwszy dom rodzinny, opuściwszy
dziadka, rozpoczął naukę na wszechnicy w papieskim mieście Awinionie, gdzie – pewnie za
namową ojca, który chyba pragnął, by syn poszedł w jego ślady – poznawał tajniki prawa.
Lecz, pomny nauk udzielanych mu przez obydwu dziadków, przez cały czas chciał
studiować medycynę i nauki przyrodnicze. Dlatego też porzucił Awinion i przeniósł się na
uniwersytet w Montpellier.
Po trzech latach wytężonej nauki, Nostradamus zdaje – z wynikiem celującym – przed
czcigodnym gronem profesorskim egzamin i uzyskuje stopień bakałarza.
Nie dane jednak mu było łatwe i proste dokończenie tak chlubnie rozpoczętych studiów.
Oto bowiem w południowych prowincjach Królestwa Francji rozszalała się zaraza, która
zbierała straszliwe żniwo, kosząc setki, tysiące ludzkich żywotów.
Nostradamus – jak na przyszłego doktora i dobrego chrześcijanina przystało – nie bacząc
na własne bezpieczeństwo, wespół z dyplomowanymi już doktorami medycyny, jak mógł, tak
pomagał chorym.
Jego zmaganie z morowym powietrzem trwało aż cztery lata i dopiero po upływie tego,
jakże długiego okresu, zaraza wygasła.
Podczas epidemii Nostradamus nie tylko, że sam nie zachorował, ale dzięki tajemniczemu
leczniczemu proszkowi własnego wynalazku uratował wiele ludzkich istnień. Oczywiście
pomogło mu to zdobyć sławę i uznanie znakomitego medyka.
Po wygaśnięciu zarazy powraca do Montpellier i na tamtejszym uniwersytecie bez trudu
obroniwszy pracę dyplomową, uzyskuje tytuł doktorski. Mało tego, starzy profesorowie
zachwyceni wiedzą młodego doktora, z miejsca proponują mu objęcie stanowiska
wykładowcy na macierzystym uniwersytecie.
A on początkowo na to przystaje, jednak rychło – zrażony przestarzałymi metodami
dydaktycznymi, do przestrzegania których był zobowiązany – porzuca pracę wykładowcy i
rozpoczyna praktykę wędrownego lekarza.
Trwa to aż do roku 1533, kiedy postanawia się ustatkować i osiadłszy w Agen poślubia
zamożną szlachciankę. W ciągu trzech lat ich nad wyraz szczęśliwego pożycia przychodzi na
świat dwóch synów. Dzięki posagowi żony i swojej bogatej i nieźle płatnej praktyce, urządza
wygodny i dostatni dom.
Cóż, niestety, nie ma nic stałego pod słońcem. Oto szczęście Nostradamusa pryska niczym
bańka mydlana. Nagła, zupełnie niespodziewana śmierć żony i synków zostawia go samego
na świecie. Wygląda na to, jakby Kostucha brała odwet na lekarzu za to, że wyrwał z jej
szponów tyle istnień ludzkich.
Nostradamus załamany, ogłuszony niespodziewanym ciosem, a dodatkowo atakowany
przez rodzinę żony, która za wszelką cenę pragnęła wyzuć go z majątku, po bezskutecznych
próbach ułożenia sobie życia od nowa w domu, który ustawicznie przypominał mu o
zmarłych bliskich, ostatecznie decyduje się porzucić Agen i znów rusza w świat. By leczyć i
by jeszcze bardziej wydoskonalać swą wiedzę.
Tym razem nie ogranicza się do wędrówek po Francji, ale także przemierza wzdłuż i
wszerz Italię. Podróże trwają przez kilka lat. W tym okresie Nostradamus bez wątpienia
bardzo wiele się nauczył, a co więcej, właśnie wtedy począł wygłaszać swe pierwsze
przepowiednie i proroctwa, które ze względu na fakt, iż bezbłędnie się sprawdzały, jęły
zwracać nań uwagę tak możnych tego świata, jak też i prostaczków.
Rok 1544 przynosi ze sobą nową plagę morowego powietrza. Nostradamus porzuca zatem
samotnicze życie i czym prędzej śpieszy do Marsylii, aby wyrywać chorych z chłodnych
objęć śmierci. Jego działalność uzdrowicielska, a przede wszystkim chyba jego tajemniczy
cudowny proszek, ratuje wiele osób.
Sukcesy Nostradamusa drażnią innych medyków, zazdrosnych o sławę i powodzenie.
Oskarżają go uprawianie magii, co sprawia, że nasz doktor porzuca Marsylię i przenosi się
najpierw do Aix, a potem do Salon.
W tej ostatniej miejscowości, doczekawszy kresu zarazy i pewnie otrząsnąwszy się ze
smutku i bólu, jaki go ogarnął po stracie żony i dwójki synów, ponownie wstępuje – w 1548
roku – w związek małżeński, który zaowocował aż siódemką potomstwa.
Właśnie w Salon Nostradamus stopniowo zarzuca praktykę lekarską i całkowicie poświęca
się astrologii i praktykom okultystycznym, które – co bardzo dziwne – jakoś bezkonfliktowo
godzi z żarliwością chrześcijańską.
Tak jak swego czasu był sławny jako lekarz, tak teraz jest sławny jako astrolog i wróż.
Cieszy się poważaniem możnych tego świata, w tym i koronowanych głów. Osobiście
interesuje się nim sama Katarzyna Medycejska.
Swoje słynne przepowiednie układane w formie rymowanych czterowierszy, których sto
składało się na jedną centurię, zebrał w dziesięć ksiąg, z których siedem wydał drukiem w
roku 1555, zaś ostatnie trzy w roku 1558.
Mimo trudnego, hermetycznego języka, języka nie łatwego do przeniknięcia i zrozumienia,
po dziś dzień odcyfrowano liczne przepowiednie doktora z Salon. Najciekawsze jest to, że
bezbłędnie przepowiedział także i własną śmierć. A oto jak brzmi rzeczona zapowiedź:
„W dom wróciwszy, dar królewski złożę –
Skończone dzieło – do ciebie idę Boże,
Zejdą się druhy, bracia domu mego:
Na ławie przy mym łożu znajdą mnie martwego.”
Ów dar królewski, o którym mowa to 300 złotych talarów, jakie astrolog otrzymał od
Katarzyny Medici i jej syna, jako nagrodę za usługę. Również i pozostała część przepowiedni
spełniła się co do joty! Śmierć, z którą tak zawzięcie walczył przez całe swe dorosłe życie,
dosięgła go 2 lipca 1566 roku.
***
Na czym polega niezwykłość postaci Nostradamusa? Właśnie na jego przedziwnym,
niesamowitym wprost darze wieszczym, który polegał nie tylko na umiejętności dokonywania
obliczeń astrologicznych, chociaż bez wątpienia obserwowanie nocnego nieba nie
pozostawało bez wpływu na kształt przepowiedni, ale przede wszystkim na poddawaniu się,
czy może raczej wprowadzaniu w trans autohipnotyczny – przez wpatrywanie się w ogień
płonący na trójnogu – podczas którego wieszcz „oglądał” obrazy zdarzeń mających nadejść w
bliższej, dalszej, czy nawet nader odległej przyszłości.
Przepowiednie Nostradamusa obejmują olbrzymi okres 2245 lat, od roku 1552 do roku
3797. Chociaż uczciwie przyznać należy, że nie wszyscy interpretatorzy centurii doktora z
Salon są co do tego zgodni. Niektórzy uważają, że przepowiednie – centurie nie sięgają dalej,
jak tylko do roku 2050.
Chociaż – jak widzimy istnieją tak poważne trudności interpretacyjne, nader liczne
proroctwa rzekomo udało się odczytać bezbłędnie.
Dlaczego – może zapytać Czytelnik – tak trudno dotrzeć do ich jądra? Chyba dlatego, iż
Nostradamus celowo je szyfrował, posługując się i anagramami i przedziwną mieszaniną słów
starofrancuskich, łacińskich, greckich i hebrajskich.
Chociaż nie zawsze i nie w każdym przypadku. Niekiedy bowiem nazywał rzeczy, ludzi
czy zdarzenia wprost, bez zawoalowanej formy.
Talent wieszczy genialnego lekarza ujawnił się stosunkowo późno i to w dość dziwnych i
nieoczekiwanych okolicznościach.
Oto bowiem, kiedy po śmierci pierwszej żony wędrował po Francji i Italii, któregoś dnia,
na polnej, pokrytej kurzem drodze, gdy jadąc konno mijał grupkę dziarsko maszerujących
mnichów, nieoczekiwanie, ściągnąwszy cugle, zeskoczył na ziemię i uklęknąwszy przed
jednym z nich – Feliksem Peretti – ze czcią ucałował kraj jego habitu. Zapytany o powód tak
nieoczekiwanego zachowania odparł z prostotą, że wewnętrzna siła zmusiła go do okazania
szacunku papieżowi. I rzeczywiście, po latach mnich ów został głową Kościoła katolickiego
przybrawszy imię Sykstusa V.
Niezwykłość przepowiedni Nostradamusa świadcząca, iż człowiek ów przepełniony był
jakowymi nadludzkimi mocami, polega na tym, że ze zdumiewającą jasnością i wyjątkową
trafnością potrafił w nich informować o zdarzeniach nie tylko tych najbliższych, lecz również
i mających nadejść w wiele stuleci po zgonie wieszcza.
Sądzę, iż teraz należy podać kilka przykładów przepowiedni, które rzekomo już się
sprawdziły.
I tak. Przewidział zabicie króla Henryka II przez hrabiego Montgomery podczas walki
turniejowej. Ba! W czterowierszu podane jest nawet jaka to będzie śmierć i jaką bronią
zadana!
Dalej, dokładnie opisał przebieg i wydarzenia Rewolucji Francuskiej, z takimi nawet
detalami jak ten, że uciekającego z Paryża króla Ludwika XVI zatrzyma człowiek o nazwisku
Saulce!!!
O Katarzynie II, carycy rosyjskiej, Nostradamus pisze tak:
„Długi czas będzie rządziła kobieta – zwierz.
Gorsza nie mogła objąć władzy.”
A tak o Napoleonie Bonaparte:
„W pobliżu Italii urodzi się cesarz.
Będzie on kraj drogo kosztował (...)
Z pospolitego żołnierza dojdzie do władzy cesarza.
Od kusego munduru do długiej szaty.
Pod bronią jest dzielny.
Wyciśnie kapłanów jak gąbkę.
Ogień w Kościele.”
Oczywiście w centuriach jest również mowa o klęsce Napoleona pod Moskwą.
Nostradamus przepowiedział nie tylko wielkie wydarzenia polityczne, lecz informował też
o mających pojawić się odkryciach i wynalazkach.
Zapowiedział wynalezienie balonu i określił, kto tego dokona: „dwóch z góry Golfier” (po
francusku góra Golfier, to Montgolfier, a wynalazców było rzeczywiście dwóch – braci).
Przewidział wynalezienie samolotu, łodzi podwodnej, dalekosiężnych dział, broni atomowej i broni, których jeszcze – przy aktualnym stanie wiedzy – nie możemy
rozpoznać. Opisał dokładnie przebieg I i II wojny światowej.
To wszystko już się wypełniło. A co nas jeszcze, według Nostradamusa, czeka?
Otóż, według współczesnych interpretatorów, mniej więcej na czasy, w których żyjemy,
Nostradamus przepowiada wybuch kolejnej wojny światowej, niosącej ze sobą zagładę tak
wielką, jak jeszcze żadna z dotychczasowych wojen i rewolucji.
Nostradamus zapowiada też pojawienie się nowej – wcześniej nie znanej – straszliwej
choroby.
Współcześni badacze przepowiedni doktora z Salon są przekonani, że pewnych
zwiastunów nieszczęść należało już oczekiwać w 1993 roku, chociaż wszystkie owe
apokaliptyczne sceny w rzeczywistości mają się rozegrać później, w latach przyszłych. W
tym miejscu chciałbym zauważyć, że rok 1993 minął spokojnie, niczym szczególnym się nie
wyróżniając, więc – jak można sądzić – owa groźna przepowiednia (przynajmniej na razie)
nie ma szansy by się sprawdzić.
Potworności – według Nostradamusa przepowiadanie były także na lipiec 1999 roku.
Lipiec minął spokojnie, jak cały rok 1999 zresztą. Z czego można wyciągnąć wniosek, że albo
Nostradamus takim genialnym wróżem nie był, albo interpretatorzy okazują się kiepscy.
I to byłoby wszystko, co miałem do powiedzenia o Nostradamusie. Jego przepowiednie –
mimo ich częstego, nawet i podwójnego zaszyfrowania – po odczytaniu budzą odruch
niedowierzania ze względu na swą wyjątkową trafność.
Zdolnościami prekognicyjnymi jak dotąd nikt nie dorównał Nostradamusowi, chociaż
tych, którzy w wizjach oglądali przyszłość ludzkości i naszej planety, było nader wielu.

Brak komentarzy: