Mistrz, od tygodni nieprzytomny, leżał na łożu śmierci.
Pewnego dnia niespodziewanie otwarł oczy i zobaczył obok siebie
ulubionego ucznia.
- Nie opuściłeś nigdy mego wezgłowia? - zapytał łagodnie.
- Nigdy, Mistrzu. Nie mogłem.
- Dlaczego?
Dlatego, że jesteś światłem mego życia.
Mistrz westchnął i rzekł:
- Czyżbym cię aż tak oślepił, mój synu, że nadal wzbraniasz się
dostrzec światło w sobie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz