Obserwatorzy

O wszystkim , co w życiu może być ważne.

Oldis Mikst TV

Zmień swoje życie

Grunt to pewność siebie

Opór duchowy




Opór wewnętrzny i wynikające z niego napięcie może powstać w wyniku podążania w kierunku fizycznego bodźca, lub odsuwania się od niego, w wyniku strachu i gniewu lub obrony przed negatywną krytyką. Może również pojawić się jako rezultat wyizolowania. Pamiętaj, że hawajskim słowem określającym opór jest ku'e, które oznacza „stać z boku". Napięcie związane z oporem pojawia się, między innymi wówczas, gdy izolujemy się od czegoś lub próbujemy to uczynić. W przypadku oporu duchowego unikamy danego miejsca, jakiejś grupy lub nawet całego świata, ponieważ czujemy, że nie jesteśmy ich częścią. Zdarza się to często z tego powodu, że w naszym odczuciu nie jesteśmy akceptowani, ale reakcja taka może wynikać również z faktu, że czujemy się związani z czymś innym. Istnieje tak wiele możliwych kombinacji przekonań, mogących wywoływać takie stany emocjonalne, że ich pochodzenie nie ma znaczenia. Istotne jest, że im bardziej jesteśmy wyizolowani, tym większy jest negatywny stres. Nieuczestniczenie w działaniach grupy i brak poczucia sensu jednoczenia się z obszarem, na którym żyjemy, powoduje stosunkowo niewielki stres (jeżeli nie towarzyszy
temu strach, złość, albo krytyka), ale jeżeli popadamy w skrajności,
polegające na długotrwałym oddawaniu się marzeniom, zbyt długim medytowaniu, a nawet na pewnych formach autyzmu, możemy ściągnąć na siebie wiele problemów zdrowotnych. Długotrwałe oddawanie się marzeniom oznacza, że spędzamy większość naszego dnia ze świadomą uwagą skupioną na rzeczach, nie związanych ze światem, w którym żyjemy (pisarze zachowują równowagę głównie dzięki temu, że wykonują czynności fizyczne, takie jak pisanie
odręczne, pisanie na maszynie czy komputerze, lub dyktowanie).
Przedłużone medytowanie to spędzanie większości czasu w jakimś stanie skupienia, który Przenosi naszą uwagę z otaczającego nas świata i z naszego ciała na coś innego, czego skutkiem jest zmniejszenie poboru tlenu i gromadzenie się toksyn. Ale napięcie powstaje także w wyniku długotrwałego oddzielenia lono od naszego ku, czyli świadomości mentalnej od świadomości ciała. Dzieje się tak, na przykład, wtedy, kiedy zbyt długo śpimy (właśnie dlatego zbyt długi sen może powodować ospałość i różnego rodzaju bóle).
Ludzie podlegający takim formom wyizolowania z rzeczywistości (czyli tacy, którzy zbyt długo śpią, przez większą część czasu oddają się marzeniom lub zbyt często przebywają w stanach medytacyjnych) stwierdzają, że wzmaga się u nich nieprzyjemne uczucie przy „powrocie do ciała" po długich okresach „nieobecności" w nim, co z kolei skłania ich do przedłużania tych okresów. Powodem tego, że ciało odczuwa dyskomfort w sytuacji bycia tu i teraz jest właśnie długotrwałe odrywanie się od otaczającej nas rzeczywistości.
Miałem w tym zakresie osobiste doświadczenie. Zdarzyło się to podczas wyprawy z moimi synami do High Sierras. W pewnym momencie było mi trudno dotrzymywać im kroku, toteż zastosowałem technikę, polegającą na powtarzaniu pieśni, która odłączyła mój umysł od ciała i w ten sposób mogłem posuwać się szybciej, nie odczuwając żadnego dyskomfortu. Bez problemu nadążałem za synami, dopóki nie dotarliśmy do campingu. Kiedy
ponownie połączyłem się ze swoim ciałem, natychmiast opadłem z sił z powodu wyczerpania. Moje odłączone lono było całkowicie nieświadome rozpaczliwych sygnałów ku, informujących o narastającym napięciu i odwodnieniu. Chłopcy pobiegli do wodospadu, a ja - żeby móc dotrzeć do stołówki - musiałem przez pół godziny namawiać swoje ku, by zechciało przywrócić mnie do stanu normalnego.
Nie ma ścisłych zasad, określających jak długo możemy pozostawać wyłączeni, nie doznając nadmiernego napięcia, ponieważ każdy z nas ma inną przemianę materii i inną motywację.
Najlepszym sprawdzianem jest nasze samopoczucie. Jeżeli po powrocie ze stanu wyłączenia czujemy się dobrze, oznacza to, że długość okresu przebywania w nim była dla nas właściwa. Kiedy jednak wyłączanie się duchowe stanowi dla nas problem, to w jego rozwiązaniu może pomóc świadome podjęcie jakiejś działalności fizycznej, zaangażowanie się w kontakty z ludźmi lub z przyrodą, a także praktykowanie błogosławieństwa.
Szczególnym przypadkiem wyizolowania jest autyzm. Osoba znajdująca się w tym stanie tak dalece wycofała się ze świata zewnętrznego, że zwykle potrzebna jest jej pomoc w powrocie do niego. Zakres objawów autyzmu obejmuje niechęć do mówienia i do podejmowania działań, niechęć do reagowania na ludzi i otoczenie, a nawet całkowite niedostrzeganie ich. Stanowi temu mogą też towarzyszyć rytmiczne bezcelowe ruchy. Najskuteczniejszą kuracją jest tu chyba darzenie takiej osoby bezwarunkową miłością. Tym, którzy mają do czynienia z tym problemem polecam książkę Barry Kaufmana, choć w niektórych przypadkach wystarczy po prostu odrobina miłości. Nauczycielka jednego z moich słuchaczy miała uczennicę, której stan można było określić jako graniczący z autyzmem. Dziewczynka nie mówiła i nie uczestniczyła w żadnych działaniach. Od momentu przyprowadzenia jej do szkoły do momentu odebrania siedziała spokojnie i nie reagowała na żadne
przejawy troski ze strony nauczycielki. Z uwagi na ograniczony czas, jaki nauczyciel może poświęcić pojedynczemu uczniowi w szkole zaproponowałem, by po każdej lekcji nauczycielka po prostu siadała obok dziecka, naśladując możliwie najdokładniej każdą pozycję, wyraz twarzy i ruch, który wykonywała dziewczynka i żeby po upływie dwóch minut delikatnie dotykała jej, mówiąc „Dziękuję". Po trzech tygodniach dziewczynka rozmawiała z koleżankami, uśmiechała się i zaczęła uczestniczyć w życiu klasy.

Brak komentarzy: